30 listopada 2009

I love Poland







2 grudnia ukazuje się album z fotografiami Mariusza Foreckiego, tekstami Michała Buchowskiego oraz Marka Krajewskiego  „I love Poland”. Bardzo lubię świadomą, pogłębioną i wielopłaszczyznową analizę postaw  i zachowań społecznych, bez znaczenia, czy to w formie tekstu, czy obrazu. Tego rodaju fotografia najbliższa jest mojej wrażliwości i stylistyce, przede wszystkim zaś trafnie odpowiada na pytanie „dlaczego łapiesz za aparat”? Właściwie jaki jest zasadniczy sens fotografii? Jeśli nasza twórczość skupia się wyłącznie na jej aspekcie wewnętrznym – rejestracji przeżyć, stanów świadomości i podświadomości autora, to co tak naprawdę po sobie zostawiamy? Można powiedzieć - sztukę, twórczość. Minor White i Paul Caponigro bez wątpienia, są wielkimi wizjonerami, fotografami, artystami. Niemniej, dla mnie osobiście, najważniejszą istotą fotografii jest przekaz, inteligentna, wnikliwa, autorska rejestracja świata w jakim przyszło nam żyć - tu i teraz. Chociażby po to, by zrozumieć…

24 listopada 2009

Prażmowski nieznany


Świeże niusy ze świata fotografii kreacyjnej: wkrótce na rynku publikacja zawierająca fotografie z pierwszej i jak się okazało ostatniej ;-) sesji modowej Wojciecha Prażmowskiego. Zdjęcia opatrzone są komentarzem literackim Dariusza Bugalskiego.  Przy okazji - mała ciekawostka – „Tara, Fotografia dla Matsudy” na jutrzejszej aukcji Rempexu wystawiono za 18.000 zł. Jak sam autor twierdzi – trzeba się cenić, bo kto jak nie ty sam masz się cenić? Cały Prażmowski;-) O kulisach pracy dla Matsudy warto poczytać tutaj.

Jesienne tulipany

Flor Garduño







Uczennica samego Manuela Alvareza Bravo. Boska Flor i jej kreacyjne fotografie operujące symboliką tradycji i kultury Ameryki Środkowej, zwłaszcza rodzinnego Meksyku. Mistrzostwo formy  i kompozycji, opanowania światła naturalnego, estetyki obrazowanego kadru. Oglądanie tych fotografii po pewnym czasie przywołuje na myśl klimat opowiadanych chociażby przez Marqueza lub Borgesa historii. Bajkowość, irracjonalizm, magia kultury środkowoamerykańskiej jest dla nas – ludzi techniki i rozumu mało zrozumiała. Stąd myślę, tak atrakcyjna i pociągająca.

Pani Flor swego czasu gościła również w Polsce, fotografując przejawy wiejskiej obrzędowości, tradycji i kultury. Niestety, oprócz dwóch fotografii na stronie internetowej Flor, żadnych innych śladów jej pobytu znaleźć nie można. Ponadczasowa fotografia Flor Garduño, bardzo bliska mojemu rozumieniu fotografii humanistycznej. Gorąco polecam. Resztę odłóżcie mañana.

16 listopada 2009

Patriotyzm na co dzień

Polecam wywiad z jednym z moich ulubionych fotoreporterów – Łukaszem Trzcińskim - poświęcony najnowszemu projektowi Nowa Europa.  Autor wspomina pracę nad projektem: „Tytuł miał ukrócić dywagacje czy projekt będzie poprawny politycznie, bo tego wszyscy się najbardziej bali - jak to, nowe czasy, unia a tu gość pokazuje, że przynajmniej jedną nogą jeszcze w dawnej mentalności jesteśmy”.  

Jak widać - Tichnerowski homo sovieticus nieustannie w nas tkwi. Możemy budować mury i mury burzyć, wyjeżdżać za granicę i zza granicy wracać, głosować i o głosy walczyć. Nie zmienia to jednak podstawowego faktu- nasza 20-stka, pomimo dojrzałości kalendarzowej,  to wciąż rozwydrzony bachor. Nieufna, zakompleksiona lolita, pragnąca upodobnić się do koleżanki zza Odry.  Tacy widocznie jesteśmy jako społeczeństwo postkomunistyczne – wymalowany blichtr, uszminkowany pozór, namiastka zachodniego haj lajfu. I nie o ocenę bohatera fotografii Nowej Europy tu się rozchodzi, to zbyt daleko posunięte uproszczenie, ale o ahistoryczność społeczną Naczelnych homo sovieticus. A również nas samych. 

Małość nie rodzi wielkości, natomiast wielkość może się skundlić. Łatwo zazdrościć innym, nie robiąc nic, by to inni zazdrościli nam. Piotr I Wielki na pytanie, jak podbić Europę odpowiedział: zdobędziemy ich własną kulturą. 

Każde mądre społeczeństwo dąży do zachowania ciągłości, poprzez budowanie przestrzeni pomiędzy tym co było, a tym co jest. Nie wypiera się trudnej prawdy, nie przekłamuje, nie wybiela. Po co? To, jak było, zostaje utrwalone takim jakim było. Tego się już nie zmieni. Archiwizujemy nasze dziedzictwo, by wiedzieć skąd idziemy, kim byliśmy, jakie są korzenie naszej tożsamości. Opisujemy teraźniejszość, by zdać relację naszym dzieciakom. Proste i logiczne. Instynkt przetrwania w czystej postaci. No, ale niestety trzeba mieć ambicję.

Tak powstał np. amerykański program Farm Security Administration, z budżetem kilkunastu mln baksów na cele dokumentalne. Toć to 35 rok ubiegłego wieku, prehistoria właściwie. A jednak – wielkie, wizjonerskie, mądre dzieło. Współcześnie - bezcenne źródło historyczne, a czasami po prostu klasyka fotografii. Czy dożyję polskiego FSA?

Fot: Dorothea Lange

Fot: Walker Evans 

3 listopada 2009

Lektury obowiązkowe

Dziś teoretycznie o fotografii oraz przyjemności obcowania z fotografią i słowem. Zastrzegam, iż żadnej z przedstawianych tytułów jeszcze nie widziałem i nie przeczytałem (prócz jednej, o czym poniżej) – kieruję się wyłącznie opiniami oraz intuicją…

Na początek Jacek Dehnel i jego „Fotoplastikon”. To zbiór 100 samodzielnych, krótkich esejów przyporządkowanych 100 archiwalnym, znalezionym gdzieś-kiedyś przez autora fotografiom. Po jednej stronie mamy obraz, po drugiej historię. Oczywiście, cała zabawa polega na wyobrażeniu, dopowiedzeniu i snuciu własnych narracji. Fotografia stanowi punkt wyjścia, zaś tekst jedną z możliwych interpretacji. Zapowiada się obiecująco, zwłaszcza, iż proza Jacka Dehnela niewątpliwie stanowi odtrutkę w popkulturowym słowotwórstwie.  

 

Kolejną ważną pozycją na mojej liście jest książka Zofii Turowskiej „Nasierowska Fotobiografia”. O Zofii Nasierowskiej, klasyku (klasyczce?) polskiego portretu i dokumentu mówi się jako o polskiej Annie Leibovitz. Cóż, chyba to porównanie jest nieadekwatne, tak jak nieadekwatny jest rozmach i zaplecze logistyczne obu Pań fotografujących współczesnych im celebrytów. Biografię bogato opatrzono autorskimi fotografiami, min. portretami polskich gwiazd kina epoki PRL (publikacje „Filmu”, „Ekranu”, „Zwierciadła”, „Przekroju” oraz „Kobiety i Życia”).  432 strony historii polskiej fotografii. Warto!

 

A na koniec – śnieżynka, którą spotkałem dziś przypadkowo, w kąciku półki z prasą podróżniczo-krajobrazową;-) wrocławski magazyn „camera@obscura” (nr2/2009). Z historii numeru na stronie internetowej wnioskuję, iż jest to kwartalnik tylko z nazwy. Nic dziwnego – niszowe, publikacje skazane są w Polsce na taki los. Podobnie jest z niniejszym magazynem traktującym, jak mawia podtytuł „o historii, teorii i estetyce fotografii”. Z zawodowego zboczenia wspomnę tylko, iż aktualne wydanie współfinansowane jest ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Literatura i czytelnictwo”. Nr 2/2009 „camera@obscura” podejmuje tematykę związaną z wykorzystywaniem fotograficznych archiwów oraz rolę jaką spełnia w kontekście tworzenia wartości historycznych i kulturotwórczych. Tylko 12 zł. Zabieram się do niej już dziś wieczorem.