Pokazywanie postów oznaczonych etykietą archiwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą archiwa. Pokaż wszystkie posty

26 sierpnia 2010

Białystok, Młynowa-Bema

Zgodnie z zapowiedzią, minione 2 tygodnie poświęciłem m.in dokumentacji ginącego Białegostoku, a zwłaszcza okolicy ulic: Bema- Młynowa. Temat przyznaję bardzo mi przypadł do gustu, odbyłem podróż sentymentalną do dzielnicy mojego dzieciństwa, trafiając na rozwijający się front robót budowlanych, przez co udało mi się ocalić kilka rzeczy od zapomnienia. To były naprawdę owocne wypady i często wstrząsające rozmowy z sąsiadami (głównie o błyskawicznych eksmisjach mieszkańców komunalnych nieruchomości). 

Na początek proponuję krótki rys historyczny okolicy...





Poniższa sytuacja to ewidentny palec opatrznościowy losu; dowiedziałem się dziś, iż w obronie tego budynku zwołano prawdziwe „pospolite ruszenie”.





























Trzeba się rozwijać, budować i tworzyć, ale na miłość boską- róbmy to z głową! I przyzwoicie!
















































25 lipca 2010

Bolesław Augustis



Fot. Bolesław Augustis
W 2004 roku kilkaset rolek filmu i kilkadziesiąt szklanych negatywów sprzed II wojny światowej w starej szopie przy ul. Bema w Białymstoku znaleźli bawiący się chłopcy. Całość trafiła do fotoreportera GW Grzegorza Dąbrowskiego, który zajął się ich zabezpieczeniem i archiwizacją.
Na początku 2010 roku Urząd Miejski w Białymstoku oraz Wyższa Szkoła Administracji Publicznej wsparli finansowo na wniosek Stowarzyszenia Widok publikację Albumu “Augustis” (210 stron z przedmową Wojciecha Nowickiego).
Album do nabycia w Galerii Arsenał lub Księgarni Akcent.

Kim jest Augustis, zadaję sobie pytanie, i natychmiast je skreślam, bo odpowiedź mi obojętnieje wobec jego zdjęć. Podobnie, jak się to dzieje w przypadku innych autorów, którzy cichcem, dzięki talentowi, rozmiarowi przedsięwziętych prac przekradli się do fotograficznego czyśćca – wywodząc się gdzieś spośród ambitnych fotoamatorów, spośród rzemieślników rodem z drewnianej budki, dochrapali się pośmiertnego uznania.(...) Jeśli nazwa jest konieczna, możnaby powiedzieć, ze Augustis był dokumentatorem. Szwendał się, pewnie miał kilka miejsc, gdzie czyhał na ofiary. Zaproszony do pracy, robił zdjęcia w dowolnej sytuacji, każdemu człowiekowi, każdemu zdarzeniu. Z jego zdjęć można odbudować kawał świata, który od dawna zapadł się pod ziemię. Jest w nim miasto, Białystok, mówiące różnymi językami; miasto na wpół parterowe i drewniane, na wpół elegancko wymurowane i wysokie na dwa piętra; na wpół porządnie wybrukowane, na wpół w rozdeptanym błocie, utrwalonym przez pierwsze mrozy aż do wiosny. Miasto rozkrzyczane, rozgorączkowane podczas manifestacji (te Augustis chętnie dokumentował), to znów pogrążone w wielomiesięcznym letargu, bo mrozy, umierają dzieci, żadnych rozrywek, tylko bieda za progiem. Bywają tu zdarzenia jak z innego świata: ulicą kroczy wielbłąd, z tablicami po bokach; na nich malunki tygrysa i słonia – tak się reklamuje cyrk „Korona”, ale obraz wygląda jak surrealistyczne szaleństwo, zrodzone nie w naturze, ale w czyjejś głowie (Wojciech Nowicki, z przedmowy do albumu)
***
Mam pomysł Wychowałem się w Białymstoku przy ul. Bema. Biegałem po ulicach, podwórkach, garażach, pośród starych, drewnianych domków tej dzielnicy miasta. Być może widziałem chlewek w którym czekały na swój czas negatywy Augustiusa. Kochanowskiego, Angielska, Mohylowska, Witebska, Kurpiowska, Młynowa... Dziś w tą dzielnicę wgryzają się deweloprzey, wykupują działki, burzą domy, leją asfalt. Uzmysławiam sobie podstawową funkcję fotografii – utrwalenie w pamięci fizycznych resztek naszej tożsamości.
Mam pomysł. Będąc wkrótce w Białymstoku zapuszczam się tam z aparatem. Fuji Reala już czeka w lodówce:)
***
Wystawę fotografii Bolesława Augustiusa do 15 sierpnia można oglądać w Galerii im. Sleńdzińskich w Białymstoku.

12 lipca 2010

Max Kirnberger, cd.





Fot. Max Kirnberger
Powracam do tematu fotografii Maxa Kirnbergera. Projekt dzięki Ośrodkowi Brama Grodzka żyje, a co więcej rozwija się. Wydano album „Lublin 1940. Max Kirnberger. Fotografie Getta" oraz opublikowano ocalałe kolorowe fotografie.
Zdjęcia getta lubelskiego poruszają na kilku płaszczyznach – etnograficznej, estetycznej, rzemieślniczej. Portrety, sceny rodzajowe, życie ulicy – wszystko jest szczere i naturalne. Najwyraźniej pan fotograf jest akceptowany. Ale przecież to żydowskie getto, a on jest Niemcem! Jak to możliwe, że nie widać w tym obrazie żadnej propagandy, obłudy, pychy nadczłowieka? Żadnych ustawianek, wymuszonych póz, uśmiechów, ukradkowych, zlęknionych spojrzeń okupowanych? Jak dobrym fotografem być musiał Pan Max, że pozostawał dla tych ludzi nieobecnym, obojętnym, nie wartym zbyt dużej uwagi elementem ulicy? Jak polować, pozostając niezauważanym, jak się zachowywać, by na widok gościa z aparatem nie uciekano w popłochu? Jakim być trzeba człowiekiem, by otwierać w innych życzliwość i zrozumienie? Być może odpowiedzią jest: szczerość...
No, a poza wszystkim na fotografiach Maxa Kirnbergera każdy dzisiejszy trzymacz aparatu może z powodzeniem uczyć się dbałości kadru, kompozycji, perspektywy i światła.

2 grudnia 2009

Max Kirnberger




Max Kirnberger (1902 – 1983) syn pocztowego urzędnika, podczas wojny niemiecki oficer pracujący m.in. na Lubelszczyźnie i Zamojszczyźnie w dziale łącznościowym Wermachtu. Pasjonat historii sztuki i fotografii.  Przeglądając tych kilka, jakże unikalnych i pięknych zdjęć, próbuję wejść w skórę fotografa i fotografowanych. Jakie były jego intencje?- czysto poznawcze, podobne do naszych, gdy przywozimy z egzotycznego kraju setki utrwalonych w kadrze miejsc i osób,  a może estetyczne – zapisanie  w obrazie ciekawego pejzażu, architektury, twarzy, a może badawcze – systematyzacja typów ludzkich narodu, przeznaczonego do eksterminacji? Co czuli fotografowani? – strach, lęk wobec niemieckiego oficera proszącego/rozkazującego? o pozowanie przed statywem, a może ciekawość na widok aparatu skrzyniowego, a może zwykłą obojętność przypisaną pogodzonemu z losem człowiekowi? Wiem jedno – opublikowane portrety Pana Maxa są … ludzkie.  
Zdjęcia udostępnione zostały na stronie "Lublin. Pamięć miejsca", prowadzonej przez Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN”. Dzięki pomocy prof. Urlike Grossarth z Drezna fotografie w 2009 r. trafiły do Lublina z Niemieckiego Muzeum Historycznego.